czwartek, 6 czerwca 2013

XXVIII

Wróciłem do psychiatryka. A w moim pokoju... ktoś się zadomowił. Chłopak, na oko widać było, że był niewiele starszy ode mnie o czarnych włosach. Ale nie to było dziwne. Ubierał się naprawdę dziwnie, bo kto normalny chodził dobrowolnie w kaftanie bezpieczeństwa? Stojąc w drzwiach patrzyłem na niego niepewnie, a on leżał na łóżku, pogrążony w lekturze grubej księgi o tajemniczym tytule.
- Czego? - zapytał ochryple, patrząc na mnie nieco rozdrażniony.
- ...mieszkam tutaj... - szepnąłem cicho. Nic nie odpowiedział, a skierował wzrok z powrotem na pożółkłe kartki. Więc i ja nic nie powiedziałem więcej, wszedłem do środka i zacząłem wypakowywać rzeczy z plecaka. Nie czułem się jednak dobrze, ten chłopak przerażał mnie. Mówiąc szczerze on wyglądał jak opętany, szalony. Nie chciałem z nim mieszkać, zwyczajnie się bałem. Ruszyłem czym prędzej do gabinetu Mitchella, chciałem mu powiedzieć o tym... ale go nie było. Jęknąłem cicho, opadłem na kolana. Nie chciałem być w ciągłym strachu, toteż unikałem bywania z nim w jednym pomieszczeniu.
***
Noc z nim w jednym pokoju była straszna, nie mogłem usnąć nawet wtulony mocno w misia. Serce kołotało mocno w piersi, drżałem. Bałem się chociażby spojrzeć na współlokatora, by sprawdzić co robi. Gdy tylko nastał świt wstałem, umyłem się szybko, ubrałem i zniknąłem. Chciałem uciec, i to nie tylko z pokoju a z całego psychiatryka.. chyba po raz pierwszy miałem takie myśli. Biegłem przed siebie aż w końcu wpadłem na kogoś. Na szczęście, to był Mitchell.
- Musimy porozmawiać. - powiedziałem szybko nim zdążył on otworzyć usta, pociągnąłem go do jego gabinetu.
- Co się stało? - zapytał siadając za biurkiem, wyraźnie zmęczony.
- Zmień mi pokój, błagam... - jęknąłem cicho. Uniósł brew.
- Po co?
- Do mojego pokoju wprowadził się jakiś straszny chłopak, wyglądający jak psychopata! Błagam, ja nie spałem całą noc... - skuliłem się wystraszony na fotelu. Mitchell tylko prychnął.
- Jak ma na imię?
- Nie wiem, mało mnie to interesuje, On...
- Shishuu, nie oceniaj nikogo po wyglądzie. Ubzdurałeś sobie coś i..
- Nic sobie nie ubzdurałem!
Westchnął ciężko.
- Nie mogę cię przenieść tylko dlatego, że nie podoba ci się jego wygląd. To nie jest powód.
Wstałem już bez słowa i wyszedłem. Drżałem jak chyba nigdy. Dlaczego on mi nie wierzył? Jedyna osoba tutaj, do której miałem chociaż trochę zaufania... i nie wierzył mi? Oparłem się plecami o ścianę, zsuwając powoli na podłogę.